rzabcio
AdamS
grzegorz600
Michał
rzabcio
rokter
Michał
10 lat 11 tygodni temu
o 17:30
Alibi Club, Poznań, Niepodległości 8 (wejście od Taylora)
Na poniedziałkowych spotkaniach w Alibi udostępniamy gry stowarzyszenia, ale zapraszamy także chętnych do przynoszenia własnych. Większość gier jest zazwyczaj tłumaczona tuż przed rozgrywką. W razie wątpliwości/sugestii pisz śmiało.
Zalogowani użytkownicy mogą planować rozgrywki z wyprzedzeniem. Pamiętaj, że to tylko kilka z wielu tytułów dostępnych na każdym spotkaniu.
Komentarze
Space Alert - kosmiczna kooperacja dla 5 osób. Gracze wcielają się w załogę statku kosmicznego, który leci na trzy 10-minutowe misje. Są to proste zwiady, tzw. rekonesans, w trakcie których nic nie powinno się wydarzyć. "Najbardziej opłacalne 10 minut w Twojej karierze" - tak chyba wyraził się rekruter na szkoleniu. Nic, tylko się zaciągnąć.
Rzeczywistość jest rzecz jasna zgoła odmienna. W czasie lotu dziać się będzie dużo, bardzo dużo. Robota polega na "robieniu swojej działki" w sposób skoordynowany - tu albo wszyscy ściśle ze sobą współpracują, albo rodzina dostaje list z kondolencjami.
W trakcie rozgrywki wydarzenia zmieniają się na bieżąco - odtwarzana jest ścieżka dźwiękowa informująca o tym co się dzieje. Przydałaby się znajomość jęz. angielskiego, bo komunikaty są w języku Szekspira.
Zaciągnij się, zwiedzisz galaktykę!
P.S.
Tralek - lojalnie uprzedzam, że tu nie ma zbyt wiele czasu do namysłu. Filozofia: "nie myśl - działaj" oddaje sedno gry.
mam tytuł, jest zabawny, ale praktycznie trzeba mieć pełną obsadę, żeby dobrze się bawić. Dynamiczna gra i decyzje podejmowane praktycznie na wyczucie :)
Trochę zawodzi ścieżka dźwiękowa, bo spodziewałem się bardziej czegoś w stylu komunikatów "mothershipa" (m.in. alien, inny każdy film w kosmosie:P ), a tutaj to jest tak sobie zrobione.
Można odpuścić nagrania i odczytywać informację po upływie czasu w klepsydrze.
hahah! Widziałem jak na fejsie sie chwaliła kiedyś Zo, że w krakowie grała. Dzieki Ziemek, że kupiłes!
@Ziemek: Czyli na trzeźwo nie ma co przychodzić? :)
Też się wpisujemy, trzeba odrobić zeszłotygodniową nieobecność :)
Space Alert - fajna gierka, tyle, że ile już miesięcy (lat?) leży u mnie na półce niegrana?
W sumie odbyło się może z 5 partyjek. Ciekawa mechanika, sympatycznie się gra ... ale faktycznie lepiej działa w pełnej obsadzie, a z tym często problem, skoro są inne, lepsze tytuły.
Marco, "lepszy tytuł" jest dość subiektywnym określeniem. Uważam, że grze z 60 miejsca na BGG należy przynajmniej dać szansę.
@ Neiti: a czy Wy będziecie wcześniej (mam na myśli np. 18-stą)? planujecie zagrać w coś wcześniej przed tym kosmosem? może w jakąś strategię...
Paolo: Czy dobrze widzę, że masz gramajdowe Time's Up i Wsiąść do Pociągu? Jeśli tak - bardzo proszę przynieś dzisiaj na spotkanie, jeśli będziesz - potrzebujemy na event planszówkowy na piątek.
Paolo - będziemy na 18:00 i myślałam, żeby coś na te 1,5h przynieść. Jakieś Linie Lotnicze, Vasco da Gama, Pantheon, Troyes.... Cokolwiek :) Jeżeli masz jakieś propozycje to wal :)
Rzabcio: Mam, będę, przyniosę:) czy coś w ten deseń....
Neiti: Znam tylko pierwszą, ale nie widzę problemu, żeby spróbować czegoś w klimacie, dostosuję się, wiem że zawsze proponujecie coś doskonałego:)
Paolo: Super, dzięki! :) Po eventcie oczywiście znowu będziesz mógł się zaopiekować, jeśli będziesz miał ochotę. :)
Paolo - o rany, czuję presję, żeby i tym razem gra Ci się podobała :) Do zobaczenia w Alibi :)
Neiti: czarujesz, jeszcze nigdy nie odszedłem od Waszego stolika roczarowany, co najwyżej przegrany, ale na szczęście niespłukany...
@Ziemek - no i dałem jej szanse. Rezultat? Leży i się kurzy na półce ;)
Inna rzecz, że większość top ileś na BGG to gry na które szkoda mojego czasu.
Ale to też poniekąd, że sporo z nich to eurosuchary, które akurat nie są w moim guście.
No i zauważ, że sporo z nich to dość leciwe tytuły (połowa top 10 ma ponad 5 lat!), co też rzutuje na tę statystykę.
PS. Kuba - będę.
Mi się dziś grało bardzo przyjemnie. Pierwsza gra przebiegła pod hasłem "co ja tu właściwie robię?", ale już od drugiej z planszy popłynął miód :) Prosty zabieg: przesuwanie pionków po planszy "na żywo" dało tej grze potrzebnego kopa. Zagrywanie kart przestało być czystą abstrakcją, zaczęły się rysować planowane ruchy i akcje. Zaczęliśmy mieć poczucie, że panujemy nad planszą.
Ukoronowaniem tego była trzecia misja treningowa, którą ukończyliśmy mając zero uszkodzeń i trzech zestrzelonych przeciwników. Nie zapomnę tego dreszczyku emocji, gdy Neiti w kluczowym momencie wygarnęła z działka pulsacyjnego, ratując nam tyłki (to nie było planowane - zagrywka na zasadzie "a co mi szkodzi?") :).
Dzięki współgraczom za udany wieczór.
To było w pełni zaplanowane, tylko wymierzone w inny statek :P Kamikaze dostał na pełnym farcie po drodze i, jak się okazało, całe szczęście :P
Fakt, że pierwsza partia to zupełna dezorientacja, kolejne dwie - już naprawdę ok :) Nawet jestem ciekawa kolejnych utrudnień... :)
I ja również dziękuję za możliwość poznania czegoś nowego :)
Rzeczywiście wariant podstawowy dla początkujących w sam raz. Daje wygrać i motywuje do dalszych wrażeń.
Pare mądrych lekcji, czytać mały druczek i uważać na kamikaze ;D
Ciekawe co jest później xD I jak ta gra wygląda z dodatkami? Trochę mi przypomina galaxy truckera, ale kooperacyjnie. Czasu brakuje, o perfekcje trudno, a lot pełen wrażeń ;]
Pierwszy lot nie poszedł bo ja wam wszystko sabotowałem ;)
Fajnie, że w końcu wpadłem po długiej nieobecności. Zagrałem w prototyp Imperializmu, który lada chwila wyląduje na półkach sklepowych, a potem zostałem królem Tokio :)
Spotkania w Alibi całkiem dobrze się mają, a myślałem, że będzie gorzej z frekwencją. Podoba mi się, że można pograć w spokoju i na szczęście nie widziałem (a raczej nie słyszałem) gier pokroju Palce w pralce :)
Do zobaczenia.
Palladinus - powiem tak: po prostu dobrze trafiłeś ;) Ostatnio spotkania zbierają po 8-10 osób, naprawdę. Wczorajsze faktycznie było wyjątkiem od tej reguły, przyszło ze 20, ale to i tak cień tego, co potrafiło się w Alibi dziać (do tego lokalu wchodziło i 70 graczy!). Oby to była pierwsza jaskółka i frekwencja na stałe uległa poprawie :)
A ja tam biję się z myślami, gdy myślę o 50-70 graczach. Z jednej strony dusza planszówkowicza mówi mi: "Dossssskonaaaaale, więcej kultyssssstówwww!". Z drugiej - liczba osób na poniedziałkowym spotkaniu była w ten dobry sposób "w sam raz" - trudno porządnie sobie pograć, jeśli jest więcej niż 30, może 40 graczy. :)
W zasadzie jestem zdziwiona, ale co kto lubi ;) Ja tęsknię za gwarem, kilkunastoma partiami rozgrywanymi jednocześnie po dwie na stole, 5-6 rozgrywkami planowanymi z wyprzedzeniem, spotykaniem tuzina znajomych osób co tydzień. Coś się działo ;) A jak przychodzi 10 osób, to czasami nie ma ani w co ani z kim pograć... W 10 osób to się można i w mieszkaniu spotkać i mieć spokojne granie. W Alibi wolałabym widzieć dziesiątki kultystów :P
Ależ nie rozumiem Twojego zdziwienia. Przy 70 osobach skończyły się po prostu stoły. :-D A niektórzy przestali przychodzić, bo im było po prostu za głośno i za ciasno, by dało się pograć w porządne, długie tytuły. Mi hałas nie przeszkadza, ale większość potrzebuje bardziej kameralnych warunków do gry. Inna rzecz, że jak jest za dużo ludzi, to nawet nie ma okazji ze wszystkimi pogadać, pomimo, że by się chciało. A w poniedziałek zamieniłem przynajmniej zdanie, czy dwa z każdym.
Jasne jest, że wolę 50 osób, niż 10, ale jednocześnie wolę 30 osób niż 70. Tylko o to mi chodzi. Po prostu nie zależy mi ma bicia kolejnych rekordów, bo choć zachęcanie nowych jest ważne, to jednak te spotkania są też dla nas przecież. :-)
Fakt, argument ze stołami jest całkiem trafiony :P Niemniej jak już pisałam, uważam, że kameralnie to sobie w domu można pograć ;) Jak się idzie do ludzi nie powinno być zdziwienia, że są... no, ludzie :P Pójdźmy na kompromis i zatrzymajmy się przy 30 osobach - Tobie nie będzie za tłoczno, a ja nie nabawię się lęku pustej przestrzeni :P
Nawet ja (w sensie, bo stosunkowo od niedawna jestem patrząc po innych) pamiętam to jak się grało w Heroesa, a obok prawda Agenci Molocha, co do najprzyjemniejszych rozgrywek nie należało, dlatego poniekąd Cię rzabcio rozumiem.
Ale osobiście podpisywałbym się bardziej pod słowami Neiti gdyby nie to... że sam nie podnoszę tej frekwencjixd Także wolałem, jak to Alibi żyło. Gralo się w kilka tytułów jednego dnia i siedziało do północy. Zacytowałbym "pieniądze to nie wszytko", jak mówił o komunie, ale nie pamiętam, jak to leciało dokładnie:P
Za atmosferą Rogera w sumie tęsknię. Mimo, że tak mało tam było miejsca, zimą siedzieć trzeba było w kurtkach pod wieczór i zalatywało papierosami, to naprawdę atmosfera była przednia.
Dodaj nowy komentarz